Niedawno podpisałam petycję dla Arktyki, wchodząc na stronę www.uratujarktyke.pl
Przyznam, że spodobała mi się strona www kampanii i bardzo spontanicznie wzięłam w niej udział, choć nigdy wcześniej Greenpeacowi nie udało się przekonać mnie do swoich działań.
Uratuj Arktykę to ogólnoświatowa kampania prowadzona także przez polski oddział Greenpeace. Do końca lipca br. ponad 1 152 000 osób z całego świata podpisało petycję, aby uchronić ten kontynent przez odwiertami ropy naftowej planowanymi przez Shell. Z pewnością tak fantastyczny wynik kampanii zaskoczył nawet samych organizatorów! Nie dośc , że w którym czasie zrealizowali swój cel (1 milion podpisów!), to teraz mają do wykorzystania ogromną bazę emailingową – z pewnością zajmie się nią wkrótce dział fundaisingu.
Po wpisaniu się na listę „popierających”, prawie zapomniałam o całej akcji,bo byłam przekonana, że na tym skończy się mój udział w kampanii. Do tej pory zazwyczaj tak się działo. Jednak tym razem było inaczej, gdyż dosłownie dwa tygodnie później otrzymałam email z podziękowaniem oraz informacją, że w ostatni weekend zebrano ponad 1 milion podpisów. I to także dzięki mnie! Ha! Spytajcie mnie teraz jak się poczułam, kiedy przeczytałam tą wiadomość od Bena z Greenpeace’u (niestety do tej pory nie wiem kim jest Ben, ale przypuszczam, że jest kimś bardzo ważnym, bo się nie podpisał!).
Przypomniała mi się stara jak świat zasada fundraisingu, którą powtarzam uczestnikom na wszystkich moich szkoleniach – „Zawsze dziękuj swoim darczyńcom… i to bez zbędnej zwłoki.” Jest w tych podziękowaniach jakaś niesamowita siła, która sprawia, że chce się nam, darczyńcom iść z tą organizacją dalej i dalej. Zasada: angażuj → dziękuj → jeszcze mocniej angażuj → dziękuj → jeszcze mocniej i mocniej angażuj itd. działa pod każdą szerokością geograficzną i jest naprawdę uniwersalna. Jeśli więc chcecie mieć lojalnych darczyńców dziękujcie im, i nie czekajcie z tym podziękowaniami zbyt długo…