...

Prawdziwa historia Rachel i Peer-2-Peer Fundraising

W zeszłym tygodniu pisałam  o Peer-to-peer fundraisingu i dosłownie dzień później znalazłam historię kampanii Peer-2-Peer przeprowadzonej przez 5-letnią Rachel ze Stanów. Rachel zebrała ponad milion dolarów, ale nie była to zwykła zbiórka…

Rachel postanowiła dedykować swoje urodziny na organizację charytatywną charity: water . Poprosiła bliskich, aby każdy przeznaczył  9$ na jej kampanię fundraisingową (zamiast prezentu).  Chciała zebrać 300$. W końcu do dnia jej urodzin na konto zbiórki wpłynęło 220$. Miesiąc po urodzinach Rachel zginęła w wypadku samochodowym i w głównych wiadomościach TV podano informacje o jej tragicznej śmierci, a także o jej wielkim serduszku i kampanii fundraisingowej, której nie udało jej się zrealizować do końca. Zaraz po tej informacji podanej w mediach tysiące ludzi zaczęło wpłacać po 9$ na jej kampanię i w ten sposób zebrała, już po swojej śmierci 1,2 miliona dolarów!!! Kampania trwała prze kolejnych 5 lat. Dziś 100 000 osób w Afryce ma dzięki niej czystą, pitną wodę obok domu. ♥️♥️♥️ życie jest naprawdę dziwne…

A tak przy okazji tej wzruszającej historii, dodam, że ten sposób zbierania pieniędzy na cele charytatywne nazywa się Peer to Peer Fundraising.

Całą historię możecie przeczytać tutaj, na stronie charity:water_

Major Gift Program – MASTERCLASS na CEE Fundraising Conference w Bratysławie

Każdy fundraiser ma takie marzenie: pozyskać choć raz w życiu MILION ZŁOTYCH darowizny o jakiegoś biznesmena, najlepiej człowieka z pierwszej setki najbogatszych ludzi miesięcznika Forbes albo WPROST. Tylko jak to się robi? Czy w ogóle ja,  fundraiserka z Warszawy,  Olsztyna lub … (tutaj wpisz swoje miasto) mogę sama, bez żadnych koneksji, pozyskać wysoką darowiznę od takich mega-bogatych osób? Jak to się robi?

Czasami słyszymy w telewizji, że jakiś bardzo bogaty człowiek, których chce zachować anonimowość, przekazał na fundację X milion złotych. Kiedy patrzy się na tą sytuację z zewnątrz, to wygląda ona na przypadek i ogromny fart jednocześnie. Mówimy sobie wtedy cicho pod nosem ”Ci to mieli szczęście”.

Jednak duże pieniądze nigdy nie są dziełem przypadku – po przeczytaniu kilku biografii ludzi sukcesu jestem o tym przekonana.  Tak samo jest w fundraisingu – pozyskiwanie milionowych darowizn trzeba zaplanować i przeprowadzić zgodnie ze sztuką, którą po angielsku nazywamy Major Gift Program (jak to ładnie przetłumaczyć na polski??? pomóżcie, bo brakuje mi pomysłu).

Tej sztuki będzie nas uczył Jan Uekermann z RaiseNow / Major Giving Institute ze Szwajcarii. W jego programie podczas MASTERCLASS jest coś co frapuje mnie najbardziej: 26 osobistych umiejętności, nad którymi musisz pracować, jeśli  chcesz realizować program Major Giving. Aż 26 ?! Serio??? Kto chce je poznać (ja, ja, ja!) może zarejestrować się jeszcze dziś na CEE Fundraising Conference w Bratysławie 

Aby sprawdzić program całego Masterclassa, kliknij w poniższy link:

Major Gift Program, Masterclass, 12 paździenika 2016, Bratysława>>>

CEE Fundraising Conference – który MASTERCLASS wybrać?

This is official, jak to się mówi po angielsku, czyli to już oficjalnie potwierdzone – w październiku będę prelegentką na Międzynarodowej Konferencji Fundraisingu w Bratysławie, razem z takimi ekspertami jak  Kay Sprinkel Grace z USA, Jillian Stewart z Holandii oraz Jan Uekermann ze Szwajcarii. Instytut Fundraisingu jest patronem medialnym tego wydarzenia.

Konferencja potrwa 3 dni i w tym roku będzie wypełniona bardzo ciekawymi tematami. Ja osobiście nie wybrałam jeszcze, w których Masterclass‘ach bedę uczestniczyła jako słuchaczka, ponieważ… nie mogę się zdecydować. Serio! Będą 2 tematy, które interesują mnie w stopniu ULTRA wysokim (jeśli w ogóle jest  taki stopień 😉 Są to peer to peer fundraising (omawiany przez Holendrów) oraz major gift fundraising (prezentowany przez Szwajcara). Obydwa rodzaje fundraisingu są możliwe do implementacji od jutra także w Polsce, w Waszych organizacjach! Chciałbym się dowiedzieć jak robią to najlepsi na świecie, aby potem realizować dla Was jeszcze skuteczniejsze kampanie fundraisingowe i jeszcze lepiej Wam doradzać przy tworzeniu strategii. Który masterclass mam wybrać? Który Wy powinniście wybrać dla siebie? Pozwólcie, że przybliżę Wam obydwie metody fundraisingowe.

Peer 2 Peer, który uważam za przyszłość fundraisingu. Obecnie nie jest on wykorzystywany w Polsce na większą skalę, ale mam nadzieję, że to się zmieni, kiedy nauczymy się realizować takie kampanie.

Peer 2 peer to  trend, który idzie jak lawina w USA, Wielkiej Brytanii i innych krajach. Dzięki kampaniom Peer 2 Peer organizacje charytatywne zbierają miliony dolarów, funtów i euro  – stosunkowo niewielkim kosztem. Jak to się dzieje? Skąd niskie koszty? Ponieważ fundraiserami nie są pracownicy organizacji, ani zewnętrzne firmy, jak w fundraisingu Door2Door czy Face2Face, ale zwykli ludzie –  sympatycy, wolontariusze i darczyńcy organizacji. Darczyńcy fundraiserami? Tak, darczyńcy sami zbierają pieniądze i przekazują je na organizację. Czyż nie brzmi to wspaniale?

Wyobraź sobie, że masz 1000 darczyńców i  każdy z nich wpłaca na Twoją organizację 30zł – otrzymujesz 30 000zł. Normalnie tu się kończy tradycyjny fundraising. Ale nowoczesny fundraising peer 2 peer  idzie dalej i zamienia darczyńców w fundraiserów. Fundraising peer 2 peer sprawia, że darczyńca samwpłąca, ale też i zbiera darowizny wśród swoich znajomych oraz przyjaciół. Jeśli każda z 1000 osób uzbiera chociaż 500zł, to na konto Twojej organizacji wpłynie 500 000zł! Brzmi super, nieprawdaż? Jak tworzyć kampanie peer 2 peer dowiemy się właśnie na Międzynarodowej Konferencji Fundraisingu w Bratysławie. Temat MASTERCLASS: The Science Of Successful Peer-To-Peer Fundraising , czyli Nauka o skutecznym fundraisingu Peer to Peer. A uczyć nas będą Jillian Stewart I Arko Hoondert z firmy PeerWorks Consulting.

Za tydzień napiszę o drugim ULTRA ciekawym temacie, jakim jest Major Gift Fundraising.

A teraz niespodzianka!

Dla subskrybentów naszego newslettera jest 130zł zniżki przy rejestracji na Konferencję + Masterclass. Wystarczy  w uwagach napisać, że o konferencji dowiedzieliście się z Instytutu Fundraisingu. Wtedy zapłacicie 239 Euro, czyli około 1000zł za 3 dni wypełnione wiedzą z fundraisingu.

Promocyjna cena będzie obowiązywać tylko do 31 sierpnia, więc trzeba się pośpieszyć.

Pełny program konferencji >>> http://www.ceefundraising.org/program

Rejestracja na konferencję >>> http://www.ceefundraising.org/registration

3 taktyki fundraisingu internetowego

Przyznam Ci się szczerze, że kiedyś nie wierzyłam w fundraising internetowy, bo:

– nie ta grupa docelowa – w internecie nie ma naszych darczyńców…,

–  ludzie nie będą robić darowizn przez internet – za dużo z tym roboty…,

– wszyscy jesteśmy spamowani –  teraz już nie czyta się e-maili… itd. itp.

Byłam długo  przekonana o wyższości mediów off-linowych, czyli takich tradycyjnych jak TV, radio, outdoor, prasa. Dziś bije się w piersi – myliłam się, bo czasy się zmieniły i to bardzo: darczyńcy są w interncie i nie boją się przelewów on-line – wykonują je na potęgę kupując w e-sklepach, oraz czytają e-maile – tylko te, na które czekają, od ludzi, którzy są dla nich ważni.

Dziś już nie muszę WIERZYĆ w fundraising internetowy, bo teraz już WIEM, że on działa. Owszem, wymaga od nas konkretnej wiedzy i umiejętności, ale ma dwie przewagi nad off-linem – jest znacznie tańszy i lepiej mierzalny. Dlatego warto zacząć poważnie interesować się tym tematem, jeśli chcesz pozyskiwać fundusze z fundraisingu jak najniższym kosztem.

W związku z tym, że z całym przekonaniem mogę potwierdzić iż fundraising on-line przynosi wymierne efekty finansowe, to namawiam Cię do budowania baz e-mailingowych, czyli zbierania e-maili Waszych sympatyków, wolontariuszy, darczyńców, użytkowników strony www i generalnie wszystkich ludzi, którzy są w jakiś sposób związani z Waszą organizacją. Budując taką bazę już dziś, pracujesz na Wasz sukces fundraisingowy w przyszłości.  Budowa bazy to oczywiście  pierwszy krok, ale najważniejsze jest to, co później z tą baza zrobisz. Tutaj zaczyna się cała zabawa, którą tak bardzo lubię!

Dziś chciałabym zaproponować Ci  3 sprawdzone taktyki fundraisingowe, które pomogą pozyskać więcej funduszy od osób indywidualnych:

1>      Przed wysyłką emaila wykonaj Test A/B

Wyobraź sobie, że spędziłeś cały dzień tworząc fantastyczny tekst i wybierając do niego cudne zdjęcie. Napracowałeś się, a następnego dnia po wysyłce e-maila sprawdzasz statystyki i okazuje się, że tylko 10% ludzi w ogóle go otworzyło. Jeśli nie otworzyli, to nie przeczytali, jeśli nie przeczytali to nie wpłacili darowizny… Co za strata czasu … i pieniędzy. Nawet najpiękniejszy e-mail nie przyniesie efektów, jeśli temat nie zachęci subskrybentów do otworzenia go. Jeśli przygotujesz 2 różne tematy e-maila i najpierw przetestujesz je na 8-10% bazy, to będziesz wiedział, który temat ma większy wskaźnik otwieralności. Proste?

Oops! We could not locate your form.

2>     Najpierw się przedstaw  

Komu chętniej pożyczysz kasę: znajomemu czy obcej osobie? Komu chętniej pomożesz: komuś bliskiemu czy człowiekowi, którego nie znasz? Pewnie nie zdziwi Cię jeśli powiem, że chętniej pomagamy, tym których znamy i lubimy, dlatego warto przygotować serię e-maili, w których przedstawisz działania Waszej organizacji i owoce Waszej pracy, zanim przejdziesz do proszenia o pieniądze.

3>      Zaangażuj subskrybentów  

Badania Klon-Jawor pokazują, że wolontariusze są częściej darczyńcami, niż osoby, które nie poświęcają wolnego czasu na rzecz potrzebujących. Dlaczego tak jest? Czy to przypadek? Myślę, że nie. To psychologia… Każda forma zaangażowania z naszej strony sprawia, że jesteśmy bardziej przekonani o słuszności tego, w co się zaangażowaliśmy. Więc jeśli najpierw poprosisz swoich subskrybentów, żeby coś dla Ciebie zrobili, i oni to zrobią, to w przyszłości Ci sami ludzie chętniej przekażą pieniądze na projekt, w który się zaangażowali.

Te 3 taktyki są sprawdzone, aleeee, żadna z nich nie zadziała bez tego kluczowego elementu

Tak, jest jeden element, który zamienia kamień w złoto (czy jak to się tam mówi)… Tym elementem jest działanie. Czytanie tego posta będzie stratą czasu, jeśli nie zaczniesz wcielać w życie tego o czym czytasz. Także zacznij już dziś i napisz do mnie jak  sprawdziły się moje porady.  A jeśli potrzebujesz pomocy, bo nie wiesz jak zacząć, to znasz mój e-mail. 🙂

Darowizny on-line. Czy napędzają Twój fundraising?

Darowizny online wypełniają lukę, którą jeszcze 8 lat temu tak boleśnie odczuwałam jako fundraiserka odpowiedzialna za kampanie wielokanałowe. Z jednej strony zależało mi na pozyskiwaniu danych darczyńców, co trzeba było realizować poprzez wpłaty na konto bankowe – używałam wtedy do komunikacji z darczyńcami marketingu BTL lub reklam w tradycyjnych mediach, takich jak telewizja, prasa czy radio.

Z drugiej chciałam, aby darczyńca mógł zrealizować płatność w momencie otrzymania prośby o pomoc – ponieważ to daje najwyższą skuteczność kampanii.Takie rozwiązanie umożliwiały wtedy tylko charytatywne SMSy lub wpłaty do puszki. Jednak te metody nie dawały mi możliwości identyfikacji darczyńców, więc zrezygnowałam z nich bardzo szybko.

Teraz mamy możliwość prowadzenia kampanii fundraisingowych w internecie i uważam, że to jest obecnie największa szansa na pozyskiwanie darowizn stosunkowo niewielkim kosztem. Dlaczego dziś jest to o wiele skuteczniejsze niż 8 lat temu?

Badanie e-commerce w Polsce 2015 potwierdza, że Polacy robią zakupy w internecie coraz chętniej i przeznaczają na nie coraz większe kwoty, które obecnie stanowią średnio 80 zł miesięcznie. Aż 76% Polaków korzysta z internetu, a 54% polskich internautów kupuje produkty bądź usługi na polskich stronach internetowych: to o 9 punktów procentowych więcej niż w roku 2014. Jesteśmy w trendzie wzrostowym!

Nie dysponuję badaniami dot. fundraisingu on-line w Polsce, ale jest dość oczywiste, że im więcej osób robi zakupy on-line i płaci przez internet, tym więcej będzie także skłonnych dokonać wpłaty darowizny używając tego kanału płatności. To można łatwo zauważyć porównując wyniki kampanii fundraisingowych w internecie: dziś i 5 lat temu. Przychody zwiększyły się wielokrotnie.

Dla fundraiserów to wspaniała wiadomość – wreszcie mamy popularny wśród Polaków kanał (penetracja rynku 76%), w którym możemy połączyć w jednym miejscu dwa niezbędne elementy do przeprowadzenia kampanii fundraisingowej: pozyskanie danych do identyfikacji darczyńcy oraz łatwą realizację płatności w momencie otrzymania prośby o darowiznę. Juppi 🙂 Dodatkowo w połączeniu z Facebookiem, który jest tanim narzędziem do budowania społeczności, mamy de facto 3 w 1: darczyńca + prośba + kanał płatności w jednym miejscu. Sukces murowany! Czy korzystacie z tego dobrodziejstwa?

Kampanie fundraisingowe w internecie mają niesamowity potencjał, a suma darowizn pozyskanych przez internet w Waszej NGO powinna rosnąć z roku na rok w tempie dwucyfrowym.  Jeśli tak się nie dzieje, to znaczy, że albo tego wcale nie robicie, albo gdzieś popełniacie błąd. Warto zastanowić się gdzie, aby odblokować ten potencjał fundraisingowy.

Czy neurotyk jest dobrym darczyńcą? Cechy osobowości, a darowizny.

Najnowsze badania dotyczące darczyńców indywidualnych przeprowadzone w Wielkiej Brytanii, pokazały że  cechy osobowości są ściśle powiązane z chęcią do przekazywania darowizn finansowych oraz poświęcania swojego czasu wolontarystycznie. Badania przeprowadzili Sarah Brown i Karl Taylor (Uniwersytet w  Sheffield) na liczbie prawie 32 000 osób.

Badania oparto o pięcioczynnikowy  model osobowości autorstwa Paula Costy i Roberta McCrae obejmujący pięć głównych czynników osobowości: neurotyczność, ekstrawersję, otwartość na doświadczenie, ugodowość i sumienność.

W wyniku  przeprowadzonych analiz dotyczących wspierania akcji charytatywnych oraz dominujących  cech osobowości  u badanych  okazało się, że otwartość na doświadczenie jest cechą najsilniej skorelowaną z chęcią do przekazywania darowizn finansowych i wolontariatu. Osoby, które mają tendencję do pozytywnego wartościowania doświadczeń życiowych, tolerancję na nowości i ciekawość poznawczą są jednocześnie najhojniejszymi darczyńcami i najwięcej czasu w ciągu roku poświęcają na bezpłatną pracę na rzecz organizacji pozarządowych.

Z drugiej strony okazało się, że istnieją także 2 cechy osobowości odwrotnie skorelowane z darowaniem czasu i pieniędzy. Są nimi neutoryczność i sumienność.  Wynika z tego, że osoby, które  mają skłonność do przeżywania negatywnych emocji (strachu, zmieszania, gniewu, poczucia winy) oraz podatność na stres psychologiczny oraz  osoby wysoko zorganizowane, wytrwałe i zorientowane na cel rzadziej angażują się w wolontariat i wsparcie finansowe potrzebujących.

Pomimo tego, że badania przeprowadzono w Wielkiej Brytanii to jednak koncepcja Wielkiej Piątki zakłada,  że wyróżnione czynniki osobowości są uniwersalne, niezależnie od płci, rasy czy kultury. Czy to oznacza, że w naszym społeczeństwie badanie wyszłoby podobnie? Nie wiem. Z pewności przydałby się tutaj głos ekspertów z socjologii.

Na podstawie:
https://www.sheffield.ac.uk/economics/research/serps/articles/2015_017

Oszczędzajmy na darczyńcach!

A teraz zdradzę Ci sekret jak możesz szybko zaoszczędzić pieniądze w budżecie organizacji: należy kontaktować się z darczyńcami tylko wtedy, kiedy potrzebujesz od nich pieniędzy. Proste? A jakże! To najłatwiejsza i najbardziej efektywna forma oszczędzania w budżecie fundraisingowym: mniej wydatków i mniej pracy dla całego zespołu. A gdyby ktoś się czepiał, że na przykład jesteśmy leniwi, to na dodatek mamy jeszcze wspaniałą wymówkę na koniec: nasi darczyńcy nie chcą, aby marnować ich pieniądze! Na pytanie skąd to wiesz, odpowiedz, że jeden Pan dzwonił do Was w tej sprawie, a drugi napisał e-maila. No i sprawa zamknięta. Można zająć się czymś innym niż pisaniem podziękowań, wysyłaniem sprawozdań, których przecież nie musisz nikomu wysyłać, robieniem dokumentacji zdjęciowej, tworzeniem tekstów na temat realizacji projektu, opowiadaniem o beneficjentach itd. Ile to roboty!? I zawracanie głowy, bo przecież narobimy się, wydamy pieniądze na znaczki pocztowe, a potem co z tego będziemy mieli? Ile kasy wpłynie na konto organizacji? Pewnie nic… A przecież my musimy być EKONOMICZNI.

No cóż, jeśli masz jakichś wrogów i chcesz, żeby szybko stracili swoich darczyńców, to przekaż im – w największej tajemnicy – powyższy sekret. Na efekty poczekaj kilka miesięcy – do kolejnej kampanii fundraisingowej, czyli najpewniej do grudnia. W międzyczasie Ty sam wyślij swoim darczyńcom podziękowania po wpłacie, a potem opowiedz im o sukcesach w projekcie, na który zebrałeś od nich pieniądze, wyslij zdjęcia, napisz co zmieniło się na lepsze dzięki ich wsparciu. I zobacz co się stanie przy następnej kampanii fundraisingowej. Nie zapomnij napisać do mnie o efekcie tego szalonego, nieekonomicznego eksperymentu 🙂

W firmach jesteśmy rozliczani z efektów, zaś organizacje chcą się skupiać tylko na pomocy – wywiad

Prezentujemy trzeci  z cyklu wywiadów na temat współpracy NGO z biznesem. Instytut Fundraisingu zapytał dwie strony – specjalistów z firm, którzy współpracują z NGO oraz fundraiserów z organizacji pozarządowych – jak wygląda ich współpraca. Przeprowadzone rozmowy pokazują, że w tej dziedzinie wciąż jest jeszcze wiele do zrobienia.

Rozmowę z Joanną Nowakowską, odpowiedzialną za marketing i komunikację w międzynarodowej korporacji z siedzibą w Warszawie, przeprowadziła Monika Bębnowska, jedna z trenerek współpracujących w Instytutem Fundraisingu.

Monika Bębnowska: – Jakie jest Twoje doświadczenie we współpracy z organizacjami pozarządowymi?

Joanna Nowakowska: – Od ponad półtora roku nasza firma współpracuje z jedną z fundacji. Wspieramy ich program edukacyjny na rzecz dzieci. Wcześniej nasze doświadczenie w kontaktach z NGOs było mniej ustrukturyzowane, angażowaliśmy się w różne inicjatywy, ale nie była to nigdy współpraca długofalowa tak jak teraz.

M.B: – Co zdecydowało, że nawiązaliście długofalową współpracę z NGO?

J.N: – Zmieniła się globalna strategia CSR w naszej korporacji. Polska miała być włączona w międzynarodowy program, który koncentruje się na pomocy dzieciom. Dlatego szukaliśmy jednej organizacji pozarządowej do współpracy, która miałaby lokalne ośrodki pokrywające się z lokalizacjami naszych sklepów. Wybór tej konkretnej organizacji był poprzedzonym badaniem rynku i rekomendacjami – z jednej strony przeanalizowaliśmy nasze wytyczne i wymagania odnośnie współpracy, a z drugiej sprawdziliśmy, jakie organizacje realizują programy, które wpisują się w naszą globalną strategię CSR i jakich partnerów poszukują. Finalnie wybraliśmy konkretną fundację i taki program, który wspiera rozwój i edukację dzieci w społecznościach lokalnych. Tak to się zaczęło.

M.B: – Na jakie przeszkody natrafiliście w tej współpracy?

J.N: – Podam dwa przykłady. Już na samym początku doszło do niezrozumienia interesów obu stron – mieliśmy do przeprowadzenia zbiórki pieniędzy na rzecz fundacji. My jako firma nie mogliśmy być organizatorem zbiórki, ale użyczyliśmy organizacji na jej przeprowadzenie przestrzeni w naszych sklepach. Liczyliśmy, że pomogą nam także logistycznie, w przeliczeniu zebranych kwot we wszystkich sklepach i w podsumowaniu tych działań. Tymczasem fundacja od razu rozgraniczyła zadania – że nie zajmie się ani stroną finansową, ani logistyczną, skupiła się natomiast wyłącznie na przekazaniu zebranych pieniędzy dzieciom, czyli na tej najprzyjemniejszej stronie. Oczywiście świetnie, jeśli firma jeszcze to nagłośni w mediach. Nie było partnerstwa w tej współpracy, tylko oczekiwanie, że firma ma dać pieniądze i nie mieszać się do działań fundacji.

Drugi problem polegał na promocji wspólnie podejmowanych działań w mediach. My w firmie jako dział marketingu i komunikacji byliśmy rozliczani z efektów mediowych, czyli z liczby publikacji z każdej przeprowadzonej z fundacją inicjatywy. Było więc dla nas kluczowe, aby po tej drugiej stronie mieć osobę, która będzie współtworzyła i akceptowała informacje prasowe oraz pomoże nam uzyskać jak najwięcej publikacji w mediach. Tymczasem w momencie rozpoczęcia jednej z kampanii pracownik agencji PR dedykowany do współpracy z nami zachorował, nie wyznaczył żadnej osoby na zastępstwo, bo agencja robiła to dla fundacji pro bono. Zostaliśmy bez żadnego wsparcia w momencie ogłaszania i realizacji kampanii w mediach. Organizacja skupiła się tylko na swoich działaniach operacyjnych, czyli na bezpośredniej pomocy dzieciom.

Podsumowując: największe przeszkody to brak zrozumienia, brak kadry i postrzeganie współpracy z firmą jako takiej luźnej, miłej inicjatywy, bo przecież należy komuś pomóc. Nie do końca myśli się natomiast o celach biznesowych, które są dla firmy fundamentem działań. Na pewno wiele osób pracujących po stronie NGO nigdy nie miało możliwości pracy w biznesie, a jednak to zrozumienie jest bardzo potrzebne. Mamy pewne wymogi, mierniki efektywności, z których pracownicy firmy są rozliczani, więc ta druga strona musi mieć tego świadomość.

M.B: – A co nowego wnosi do firmy współpraca z NGO?

J.N: – Wcześniej nie rozumiano dlaczego akurat wybraliśmy tę a nie inną fundację i takie ogólne mówienie, że pomagamy dzieciom, niewiele pracownikom wyjaśniało. Niby było wiadomo, na czym sponsorowany program polega, że są wolontariusze, którzy pomagają dzieciom w społecznościach lokalnych, gdzie są zlokalizowane nasze sklepy, ale dopóki nie rozpoczęliśmy mocnej komunikacji na ten temat i nie zaczęliśmy angażować samych pracowników, organizować spotkań z wolontariuszami i pokazywać konkretnych przypadków pomocy dzieciom, to niewiele osób się tym interesowało.

Natomiast teraz, kiedy oddaliśmy prowadzenie akcji zbiórkowych i marketingowych w kontekście projektu sklepom, kiedy pracownicy mogli się oddolnie zaangażować i zobaczyć efekty tej pracy, to program dopiero zaczął rozkwitać. Wcześniej, kiedy sklepy nie miały możliwości wykazać się żadną inicjatywą, czy kreatywnie podejść do swojej działalności, a były ograniczone tylko do sprzedaży, nie można było oczekiwać, że pracownicy zrozumieją jakieś szczytne idee, które powstały w centrali firmy. Teraz, kiedy się angażują, a ich inicjatywy przynoszą sukcesy, pracownicy zaczęli się przy tym też dobrze bawić i uwierzyli, że mogą coś swoim działaniem zmienić. Wszyscy zrozumieli też, dlaczego to robimy, że robimy to wspólnie i dla jednego konkretnego celu, a efektem są realne pieniądze dla fundacji, przekładane na pomoc dzieciom, oraz umacnianie wizerunku naszej korporacji jako firmy odpowiedzialnej społecznie.

M.B: – Powiedz jeszcze, czy dostajecie dużo próśb i podań o wsparcie finansowe?

J.N: – Tak, dostawaliśmy zapytania zarówno od organizacji pozarządowych, jak i od osób fizycznych, które na przykład chciały założyć fundację. Zdarzały się też prośby od osób, które mają kogoś znajomego w naszej firmie i myślały, że ze względu na tą osobę mogłyby otrzymać jakąś pomoc. Był też taki czas, że korporacja pomagała mniejszym firmom w tych miejscowościach, gdzie usytuowane są nasze sklepy. Od początku chodziło nam o skupienie się na społecznościach lokalnych i na robieniu czegoś, co będzie miało znaczenie na tym właśnie poziomie. Nasze wsparcie było więc okazjonalne, z nikim nie związaliśmy się na dłużej. Po ok. czterech latach funkcjonowania ten model się zmienił ze względu na zmianę globalnej strategii CSR, o czym już wspominałam. Teraz współpracujemy tylko z tą jedną fundacją.

M.B: – I już na koniec, w jakich obszarach NGO mają Twoim zdaniem największe braki?

J.N: – Problemem jest bardzo „NGOsowe nastawienie”, czyli skupienie się wyłącznie na pomaganiu innym, bez uwzględnienia nastawienia biznesowego, które jest tak istotne dla firmy. Firma, podejmując współpracę z organizacją, chce też zwiększyć świadomość swoich działań CSR, co gdzieś tam na końcu ma też doprowadzić do zwiększenia sprzedaży. Na to patrzymy w biznesie i z tego jesteśmy rozliczani, musimy więc nasze wspólne inicjatywy uzasadniać efektami, mierzyć je i pokazywać w liczbach. NGOs powinny mieć tego świadomość już na etapie przygotowywania ofert sponsorskich, a przede wszystkim podczas spotkań i negocjacji z firmą.

Druga rzecz to plan działań. Nauczeni doświadczeniem, ustaliliśmy już na początku roku z fundacją, jakie inicjatywy i kampanie będą realizowane w ramach projektu edukacyjnego, kiedy się odbędą i jakie są ich mierniki efektywności. To nam pozwoli na skuteczniejszą współpracę. Do tej pory było zazwyczaj tak, że dostawaliśmy z ledwie dwutygodniowym wyprzedzeniem pomysł jakiejś nawet fajnej inicjatywy, która gdzieś lokalnie mogłaby być zrealizowana, ale była ona często niedopracowana i ad hoc. I nawet jeśli chcielibyśmy wziąć w tym udział, to w dwa tygodnie nie jesteśmy w stanie ani uzyskać akceptacji na taki pomysł w centrali, ani też dobrze się do tego przygotować. Byliśmy więc przez organizację krytykowani, że nie chcemy się integrować i angażować, a wynikało to z niezrozumienia naszej polityki i funkcjonowania globalnej firmy. Jesteśmy jednak już na dobrej drodze, by te zasady współpracy dopracować. Po stronie fundacji są dwie nowe osoby, bardzo zaangażowane i pomocne, a przede wszystkim coraz lepiej rozumiejące nasze potrzeby i oczekiwania odnośnie współpracy.

M.B: – Bardzo Ci dziękuję za rozmowę.

FUNDRAISING BIZNESOWY - PODSTAWY (E-BOOK)

Proszę czekać

Dziękujemy za pobranie ebooka. Sprawdź teraz swoją skrzynkę email. Potwierdź subskrypcję, aby otrzymać email z linkiem do pobrania ebooka.

Nie mając celu, trudno jest przekonać firmę do współpracy – wywiad z Edytą Marzec odpowiedzialną za kontakty z NGO w jednym z banków

Prezentujemy drugi z cyklu wywiadów na temat współpracy NGO z biznesem. Instytut Fundraisingu zapytał dwie strony – specjalistów z firm, którzy współpracują z NGO oraz fundraiserów z organizacji pozarządowych – jak wygląda ich współpraca. Przeprowadzone rozmowy pokazują, że w tej dziedzinie wciąż jest jeszcze wiele do zrobienia.

Dziś rozmowa z Edytą Marzec, w przeszłości odpowiedzialną za kontakty z NGO w jednym z banków, obecnie pracuje w Goethe Institut w Bogocie w Kolumbii i jest wolontariuszką w Instituto Para Ninos Ciegos.

Monika Bębnowska: – Jakie jest Twoje doświadczenie we współpracy z NGOsami?

Edyta Marzec:  – W latach 2009 – 2013 brałam udział w pracach Komitetu Odpowiedzialności Społecznej mojego ówczesnego pracodawcy, banku Societe Generale. Uczestniczyłam w procesie wyłaniania organizacji, z którą moja firma nawiązała długoletnią współpracę, oraz w różnorodnych działaniach wspólnie z tą organizacją.

Co decydowało, że nawiązywaliście długofalową współpracę z NGO?

E.M: W ramach firmy opracowane zostały globalne wytyczne dotyczące nawiązywania współpracy długofalowej z organizacjami pozarządowymi. Najistotniejszym kryterium był obszar działalności fundacji. Societe Generale globalnie wspiera działania związane z przeciwdziałaniem wykluczeniu społecznemu poprzez edukację. Do składania propozycji zaproszonych zostało kilka organizacji, których projekty spełniały to kryterium. Istotne było również doświadczenie fundacji, kompletność i przejrzystość przedstawionej dokumentacji, w tym sprawozdań finansowych i sprawozdań z działalności oraz różnorodność prowadzonych działań. Wybrana przez nas organizacja – Fundacja United Way Polska, poprzez sieć organizacji partnerskich była nam w stanie zaoferować szerokie wsparcie: od wolontariatu pracowniczego, przez darowizny dla konkretnych dzieci aż po mikrostypendia, finansowanie programów szkoleniowych dla pedagogów ulicy oraz program składki pracowniczej, w ramach której każdy pracownik mógł zdeklarować chęć przekazywania określonej kwoty na określony program we wskazanym przez siebie regionie Polski. Poza tym, kanadyjski oddział Societe Generale współpracował już wcześniej z tamtejszą organizacją należącą do ruchu United Way, co było dla nas pewnego rodzaju rekomendacją. Istotne jest też, że poznani przez nas pracownicy fundacji sprawiali wrażenie osób, dla których praca była pasją.

Wizerunek medialny fundacji był bardzo pozytywny, organizowała ona np. akcję „Nikifory”, wspieraną wówczas przez Joannę Kos-Krauze i Krzysztofa Krauze, a jednocześnie rozmiar organizacji wydawał się odpowiedni w porównaniu z budżetem CSR oddziału banku w Polsce i liczbą jego pracowników.

Co nowego wnosi do firmy współpraca z NGO?

E.M: Współpraca z NGO wpływa bardzo korzystnie na klimat w firmie. Daje pracownikom nowe możliwości integrowania się poprzez różnego rodzaju akcje charytatywne, imprezy z udziałem przedstawicieli organizacji itp. Dzięki na przykład przystąpieniu do wolontariatu pracowniczego osoby niewspółpracujące ze sobą na co dzień mają szansę poznać się, i to z całkiem innej strony, niż w firmie. Współpraca z NGO pozwala przełamać rutynę i schematy, co moim zdaniem jest istotne szczególnie dla osób wykonujących dość techniczne zadania. Pozwala pracownikom spełnić się w nietypowych działaniach i realizować chęć pomocy innym, na co niekiedy, po pracy, nie mają już czasu. Oczywiście, współpraca z NGO jest również korzystna dla firm pod względem wizerunkowym.

Na jakie przeszkody natrafiłaś we współpracy z NGO?

E.M: Nie przypominam sobie żadnych istotnych trudności we współpracy z fundacją. Wybrana przez nas organizacja była bardzo skuteczna pod względem komunikacyjnym i bardzo chętna do współpracy.

A ile dostawaliście próśb i podań o wsparcie finansowe?

E.M: Z tego, co się orientuję, dostawaliśmy miesięcznie od kilkunastu do kilkudziesięciu próśb o różnego typu wsparcie, jednak podejmowanie tych decyzji nie należało do moich kompetencji.

To jeszcze na koniec, w jakich obszarach NGOs mają Twoim zdaniem największe braki?

E.M: Problemem może być brak przygotowania do współpracy z partnerami korporacyjnymi, na przykład przy organizacji wolontariatu pracowniczego. Fundacja powinna wiedzieć, jak zapewnić wolontariuszom odpowiednią ilości pracy i narzędzia, jak sformułować jasne wytyczne, zrozumiałe dla pracowników wykonujących na co dzień zupełnie inne zadania i wreszcie wiedzieć, jak ich zachęcić i zmotywować, by chcieli się zaangażować.

W relacjach biznesu z NGO trudności mogą wynikać również z różnej kultury komunikacyjnej, często organizacje nie wiedzą jak pozyskać dane na potrzeby sprawozdawczości korporacyjnej albo nie potrafią ich w sposób biznesowy przedstawić. W kontaktach bieżących współpracę może utrudniać dość duża rotacja kadr w niektórych organizacjach pozarządowych. Często problemem jest też niejasno sprecyzowana wizja fundacji czy stowarzyszenia, przez co trudno wskazać, do jakiego celu dąży dana organizacja. A nie mając celu, trudno jest przekonać firmę do współpracy.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Monika Bębnowska, właścicielka firmy MB Konsulting, konsultantka CSR, PR i komunikacji kryzysowej. Współpracuje z Instytutem Fundraisingu.

Monika Bębnowska jest jedną z trenerek, które prowadzą pierwszą w Polsce Szkołę Fundraiserów Korporacyjnych prowadzoną przez Instytut Fundraisingu.  Podczas tego kursu 8 tygodniowego można poprawić umiejętności negocjacji, prezentowania oferty, przygotowywania propozycji współpracy czy rozmowy telefonicznej.  Szkoła Fundraiserów Korporacyjnych to idealne rozwiązanie dla osób średnio zaawansowanych i zaawansowanych, które zajmują się pozyskiwaniem funduszy od firm.

FUNDRAISING BIZNESOWY - PODSTAWY (E-BOOK)

Proszę czekać

Dziękujemy za pobranie ebooka. Sprawdź teraz swoją skrzynkę email. Potwierdź subskrypcję, aby otrzymać email z linkiem do pobrania ebooka.

Rozmijamy się w oczekiwaniach – wywiad z Katarzyną Kalfas z Fundacji Mam serce

Zapytaliśmy dwie strony – specjalistów z firm, którzy współpracują z NGOs oraz fundraiserów z organizacji pozarządowych – jak wygląda ich współpraca, jak się komunikują, co w codziennych kontaktach się sprawdza, a gdzie natrafiają na trudności. Przeprowadzone rozmowy pokazują, że w temacie współpracy NGOs z biznesem wciąż jest jeszcze wiele do zrobienia. Na naszym blogu zaprezentujemy Wam cykl wywiadów, który rozpoczynamy od rozmowy z Katarzyną Kalfas, Contact Managerem & Fundraiserem w Fundacji „Mam Serce”.

Jakie są Twoje doświadczenia ze współpracy z firmami?

Pracuję w Fundacji Mam Serce od 3 lat i od początku zajmuję się fundraisingiem. Naszym głównym źródłem pozyskiwania darowizn jest fundraising w internecie, ale od dłuższego czasu prowadzimy też działania z zakresu fundraisingu korporacyjnego.  Moje doświadczenie w tej dziedzinie na razie oceniam jako niewielkie. Uważam, że współpraca z firmami jest bardzo trudna i wymaga odpowiedniej wiedzy oraz umiejętności. Dlatego kiedy mam do wyboru różne metody zbierania pieniędzy to wybierałam te łatwiejsze, jak zbiórka do puszki, emailingi lub apele na Facebooku – są to działa nakierowane głównie na darczyńców indywidualnych.

W zeszłym roku udało mi się pozyskać kilka firm do stałej współpracy i mam świadomość, że to dopiero początek mojej przygody z fundraisingiem korporacyjnym. Współpracę z firmami zaczęłam od zbiórki darów rzeczowych – były to paczki dla dzieci. Potem na bazie tego małego projektu próbowałam zainteresować firmy do dalszej współpracy z nami. Udało mi się to w kilku przypadkach.

Co sprawia Wam największe trudności w pozyskiwaniu firm?

Najwięcej mam takich doświadczeń, że firma po etapie zaprezentowania oferty nie decyduje się na współpracę. Ofertę przedstawiamy na spotkaniu, ale ani na miejscu, ani później nie dochodzi do porozumienia.  Po kilku takich nieudanych spotkaniach można już wyciągnąć pewne wnioski na przyszłość.

Jakie?

Nasze porażki wynikają głównie z braku odpowiedniego przygotowania się do rozmowy. Najczęściej jest to niedopasowana propozycja współpracy, wynikająca z tego, że nie poznaliśmy dokładnie firmy, sposobu i sektora jej działalności, więc rozmijamy się w oczekiwaniach.  Ponadto sama formuła spotkania w biznesie rządzi się swoimi prawami – ludzie używają języka korporacyjnego, który jest mi zupełnie obcy, ponieważ nigdy nie pracowałam w żadnej korporacji. Kolejną trudnością jest to, że ostatecznie mijamy  się już na etapie formalności, takich jak rodzaj umowy, czy kwestie rozliczenia finansowego itd.

Co nowego wnosi współpraca z firmą do organizacji pozarządowej?

Przede wszystkim bardzo konkretne pieniądze – nigdzie nie uzyskasz tak znacznej dotacji, jaką jednorazowo może dać firma. Mało tego, przy współpracy długofalowej będą to stałe i pewne pieniądze, ponieważ jeśli pomiędzy firmą a fundacją jest podpisana umowa, to obydwie strony muszą się z jej zapisów wywiązać.

Ponadto taka współpraca z firmą profesjonalizuje fundację. Powoduje, że zbliżamy się do drugiego sektora gospodarki, od którego możemy się przecież dużo nauczyć: planowania strategicznego, wyznaczania celów, efektywności, raportowania osiągniętych wyników.

Czy pamiętasz jakąś ciekawą historię dotyczącą pozyskania firmy do współpracy?

Dwa lata temu skontaktowałam się z firmą Deichmann, aby poprosić ich o przyłączenie się do akcji przygotowania paczek świątecznych dla dzieci. Na mój apel odpowiedziała pani księgowa, która sama zrobiła zbiórkę pieniędzy wśród pracowników. W wyniku tej zbiórki, która była przecież oddolną inicjatywą jednej osoby, naszą fundacją zainteresował się  prezes firmy i nawiązaliśmy stałą współpracę. Dla mnie to było fantastyczne doświadczenie.

Gdybyś miała możliwość poprosić złotą rybkę, aby wykonała za Ciebie tylko 1 element z 8 kroków do pozyskania firmy, to który byś wybrała i dlaczego?

Nie mam żadnych wątpliwości, że byłby to pierwszy telefon do firmy. Jestem typem fundraisera, który wysyła emaila i czeka, żeby ktoś sam się do mnie odezwał. Oczywiście nie ma się co łudzić – praktycznie nigdy nikt nie odpowiada. Trzeba wziąć za słuchawkę i zadzwonić. Ja to wiem, ale ta moja niechęć wynika z wielu początkowych, nieudanych doświadczeń – bardzo wiele razy odbijałam się od ściany, ponieważ nigdy nie przeszłam szkolenia z telefundraisingu. Najgorsze nawet nie było to, że ludzie nie chcieli mnie wysłuchać, ale sytuacje, w których nie potrafili powiedzieć „nie”. Zwodzili mnie tygodniami, a ja nie umiałam tak poprowadzić rozmowy, aby wyciągnąć od nich tą odmowną decyzję. Straciłam wtedy mnóstwo czasu oraz zniechęciłam się do dzwonienia. Dziś z chęcią oddałabym tą pracę złotej rybce!

Jakie zmiany zauważyłaś w fundraisingu korporacyjnym w ciągu ostatnich 3 lat pracy jako fundraiserka?

Niestety mam wrażenie, że w ciągu ostatnich 3 lat wszystko stoi w miejscu. Ani firmy nie umieją z nami współpracować, ani organizacje pozarządowe nie są przygotowane do rozmów partnerskich z firmami. Oczywiście są wyjątki… które  potwierdzają regułę. Nie uważam, że wina leży tylko po stronie fundacji. Moje doświadczenia pokazują, że owszem my, NGOsy nie znamy realiów biznesu, ale niestety firmy są mało elastyczne i nie dążą do znalezienia wspólnego mianownika, skupiając się tylko na własnych korzyściach.

Rozpoczynamy właśnie nabór do Szkoły Fundraiserów Korporacyjnych. Który temat omawiany na kursie wydaje Ci się najciekawszy?

Dla mnie na pewno pierwsza rozmowa telefoniczna – chciałabym w tym temacie pogłębić swoją wiedzę, co da mi wzmocnienie i motywację do wykonywania cyklicznie takich telefonów. A drugi temat to przygotowanie dobrej oferty na spotkanie. Mam na myśli takiej oferty dedykowanej pod daną firmę, ponieważ wiem, że tylko to może doprowadzić nas do sukcesu.

Bardzo Ci dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Martyna Żak, założycielka Instytutu Fundraisingu, www.instytutfundraisigu.pl

Instytut Fundraisingu rozpoczyna nabór do pierwszej w Polsce Szkoły Fundraiserów Korporacyjnych. 8 tygodniowy kurs, podczas którego można poprawić umiejętności negocjacji, prezentowania oferty, przygotowywania propozycji współpracy czy rozmowy telefonicznej jest idealnym rozwiązanie dla osób średnio zaawansowanych i zaawansowanych, które zajmują się pozyskiwaniem funduszy od firm. Więcej na

Szkoła Fundraiserów Korporacyjnych

Martyna Mazela